Portal społeczno-kulturalny regionu kępińskiego
Jarosława, Marka, Wiki 26 Kwietnia 2024, 06:09
Dziś 6°C
Jutro 14°C
Historia
23 Października, 2019

Historia: Historia rodziny Mańkowskich z Grębanina i Słupi część VI

Publikujemy kolejny odcinek opisujący sagę rodu Mańkowskich na podstawie książki „Kronika domowe Mańkowskich” autorstwa Emeryka Mańkowskiego wydanej w 2017 r.

Ucieczka z Grębanina

W posiadaniu rodziny zachował się unikalny dokument – niemieckojęzyczny rękopis wspomnień Liebe Mańkowskiej zatytułowany „Ucieczka 1945 – ucieczka rodziny Mańkowskich z Polski do Szwajcarii 18 stycznia 1945 – 1 czerwca 1945”, z dedykacją dla jej matki „w dniu jej urodzin 8 sierpnia 1945 w Wildegg oraz na Boże Narodzenie 1945 dla Mamy i Taty”. Opowieść zaczyna się 18 stycznia 1945 roku. Akcja rozpoczyna się w Grębaninie, „w pierwszym domu, stojącym nad zamarzniętym stawem”. Z kontekstu wynika, że wcześniej rodzina została zmuszona do opuszczenia pałacu i mieszkała w stosunkowo trudnych warunkach – „przyglądając się bliżej, można się było naprawdę zdziwić, widząc w tak podupadłym domostwie piękne i stare meble czy obrazy”.
Cytuję obszernie fragmenty tych wspomnień – ze szczególnym uwzględnieniem podróży przez Dolny Śląsk oraz pierwszych dni okupacji amerykańskiej w zachodnich Niemczech – uznając, że są one unikalne, tym bardziej że zawierają niezwykłą liczbę szczegółów oraz pozwalają na rys psychologiczny samej autorki, o której tak niewiele wiadomo. Tekst jest napisany w formie zbeletryzowanej. W odniesieniu do siebie, męża i dzieci stosuje określenie „Polacy”, które ze względu na czytelność zostało w przytoczonych tutaj cytatach zamienione na „Mańkowscy”. Narracja jest prowadzona w trzeciej osobie, autorka określa się jako bądź „Elisabeth Mańkowski”, bądź „kobieta”– na przykład w następujący sposób:
„[…] kobieta miała jak najszybciej udać się do dworu, do telefonu, bo chciał z nią rozmawiać pan hrabia. Ubrała się więc szybko, bo na dworze był tęgi mróz. Na nogach, jak zawsze o tej porze roku, miała długie buty do konnej jazdy, które dawniej zakładała, dosiadając rasowych wierzchowców. Podbity futrem płaszcz był już mocno znoszony, ale wciąż ciepły. Również futrzana czapka pochodziła z dawnych dobrych czasów”.
I kolejny fragment:
„Mąż jasnowłosej kobiety (czyli Władysław Mańkowski) pracował jako zarządca w oddalonym o jakieś 16 kilometrów dawnym polskim majątku, zamieszkałym przez bałtyckich Niemców. Dzwonił od czasu do czasu, by zapytać, jak się wszystkim powodzi, czy w pokoju już nie przecieka, czy mamy pod dostatkiem jedzenia. Zawsze bardzo troszczył się o rodzinę i zjawiał się w chatce nad stawem w każdą niedzielę, niezależnie od pogody. Tym razem musiało się jednak zdarzyć coś niezwykłego, skoro dzwonił o takiej porze, dlatego kobieta pobiegła jak najszybciej po skrzypiącym śniegu, szarpana podmuchami wiatru. Wiedziała tylko, że rankiem tego samego dnia dwie wysiedlone niemieckie rodziny opuściły wieś konnym wozem i że polityczna sytuacja Niemców robiła się krytyczna i musieli się wycofywać. Gdy po niedługim czasie wróciła z powrotem do chaty, powiedziała do dzieci: «Musimy się natychmiast spakować i uciekać przed Rosjanami. Rano o dziewiątej mamy być gotowi». Kobieta zabierała się zresztą za pakowanie bez większego przekonania, zwłaszcza, że musiała jeszcze iść na drugi koniec wsi do swojej teściowej, by powiadomić ją o rodzinnych planach. Od razu wiedziała, że czeka ją ciężka przeprawa, bo obie panie nie przepadały za sobą i często dochodziło pomiędzy nimi do gwałtownych sporów. Teściowa bowiem, która dawniej była właścicielką trzech majątków z pałacami, podróżowała z liczną świtą po wszystkich znanych europejskich kurortach i zawsze prowadziła bardzo wystawny i aktywny tryb życia, również pod względem intelektualnym, teraz zmuszona była gnieździć się w jednej izdebce, odcięta od świata i od wszelkich jego atrakcji, a miała naprawdę różnorodne zainteresowania. W wieku 66 lat (choć wyglądała na 50) trudno jej było przyzwyczaić się do samotnego życia, stąd w czasach, gdy Polacy byli tak brutalnie uciskani przez Niemców, często była przygnębiona i rozdrażniona. […]. Teściowa powiedziała, że nie zamierza nigdzie uciekać, bo czuje się na to zdecydowanie zbyt słaba”.

~ Mirosław Łapa                                                                                                    oprac. na podst. książki Andrzeja Emeryka Mańkowskiego „Kronika domowa Mańkowskich”)

Więcej w nr 43 (1349) 2019 r. „Tygodnika Kępińskiego”.

Komentarze

Pozostało znaków: 1000

Redakcja Tygodnika Kępińskiego nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez Internautów. Wypowiedzi zawierające wulgaryzmy, naruszające normy prawne, obyczajowe lub niezgodne z zasadami współżycia społecznego będą usuwane.

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!