Portal społeczno-kulturalny regionu kępińskiego
Longiny, Toli, Zygmunta 3 Maja 2024, 06:35
Dziś 18°C
Jutro 22°C
Kępno
1 Sierpnia, 2018

Mikorzyn: Jak Anioł Stróż mikorzyńskiej parafii

30-lecie posługi kapłańskiej ks. Ryszarda Wachowiaka w parafii pw. św. Idziego w Mikorzynie.

W lipcu br. proboszcz parafii św. Idziego w Mikorzynie ks. Ryszard Wachowiak świętował 30-lecie posługi kapłańskiej w mikorzyńskim sanktuarium. Z tej okazji odprawiona została msza święta, a następnie w przykościelnych „ogrodach świętego Idziego” odbył się festyn rodzinny, podczas którego proboszcz wraz z parafianami uczcił swoje święto. Nie zabrakło życzeń i podziękowań skierowanych do ks. R. Wachowiaka, a także popisów młodych tancerek i akrobatek ze Szkoły Podstawowej w Mikorzynie, grilla, kawy i słodkiego poczęstunku oraz zabaw i atrakcji – nie tylko dla najmłodszych.
Powołanie od najmłodszych lat
R. Wachowiak urodził się 24 kwietnia 1952 r. w Kobylinie (powiat krotoszyński). Uczęszczał do III Liceum Ogólnokształcącego w Ostrowie Wielkopolskim. Na pytanie, co skłoniło go do zostania kapłanem, odpowiada: - To jest tajemnica powołania kapłańskiego – gdzieś na dnie serca, w duszy, człowiek czuje, jaka droga jest mu pisana i jakie ma być jego życie. Coś go zafascynuje w tej duchowości i człowiek próbuje, ryzykuje i idzie w tym kierunku. Powołanie poczuł już jako mały chłopiec. - Najpierw byłem ministrantem, już od wczesnych lat szkoły podstawowej. Później przyszedł trudny czas dorastania, człowiek zapomniał, ale to powołanie wróciło, kiedy byłem w szkole średniej. Kiedy przychodzi matura, perspektywa, co dalej robić, człowiek poważniej zastanawia się nad swoją przyszłością. Musiałem podjąć konkretną decyzję, że chcę iść właśnie tą drogą. Zdawałem maturę już z myślą, żeby pójść do seminarium. Udało się – zdałem i trafiłem do arcybiskupiego seminarium w Poznaniu, które potem zostało przekształcone w Papieski Wydział Teologiczny, a dzisiaj należy do Uniwersytetu Adama Mickiewicza – mówi.
Lata seminaryjne w mundurze
Droga R. Wachowiaka potoczyła się początkowo nieco inaczej niż planował. Po trzech tygodniach od pójścia do seminarium został powołany do wojska. Trafił do jednostki w Brzegu nad Odrą. - To było wbrew prawu, ponieważ studenci nie musieli iść do wojska. Jednak władze wymuszały często na biskupach jakieś decyzje, a jeśli się nie zgadzali, zabierali kleryków do wojska. Żeby ta niesprawiedliwość była jeszcze większa, wybierali losowo. Pełne 2 lata spędziłem w wojsku jako kleryk – o ile po trzech tygodniach w seminarium młodego człowieka można już nazwać klerykiem – wspomina. Klerycy nie zapominali jednak o swoim powołaniu. - Wbrew założeniom był to czas umocnienia się na drodze powołania, czas wewnętrznej solidarności. W naszej jednostce na jednego kleryka przypadało dwóch opiekunów świeckich, którzy zajmowali się nami, ale byli też informatorami dla przełożonych wojskowych, co robimy, jak się zachowujemy, aby dalej działać odpowiednio, bo idea była taka, żebyśmy zrezygnowali z seminarium. Jednak solidarność i wspólne poczucie, że jesteśmy prześladowani, dawało nam więcej siły do trwania w jedności, kroczeniu razem tą drogą. To był dar Boży, to nas umocniło – przyznaje R. Wachowiak.

~ KR

Więcej w nr 31 (1286) 2018 r. „Tygodnika Kępińskiego”.

Komentarze

Pozostało znaków: 1000

Redakcja Tygodnika Kępińskiego nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez Internautów. Wypowiedzi zawierające wulgaryzmy, naruszające normy prawne, obyczajowe lub niezgodne z zasadami współżycia społecznego będą usuwane.

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!