Portal społeczno-kulturalny regionu kępińskiego
Ilony, Jerzego, Wojciecha 24 Kwietnia 2024, 07:25
Dziś 6°C
Jutro 8°C
Historia
28 Lutego, 2018

Historia: Ryngraf, cudownie ocalony

Ponad 20 lat temu mieszkaniec Lasek dokonał niezwykłego odkrycia, które on sam określa jednym słowem – „cud”. W lesie znalazł ryngraf Maryjny, przy którym odprawiane były msze święte i modlili się partyzanci z oddziału Konspiracyjnego Wojska Polskiego, którym dowodził por. Alfons Olejnik „Kmicic”, „Roman”, „Babinicz”. Pięć lat temu znalazł on należne mu miejsce w kościele parafialnym w Laskach.

Podczas spaceru po lesie w okolicy Aniołki Kazimierz Woźnica zauważył przedmiot leżący pod drzewem. Jak się później okazało, był to ryngraf z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej, opatrzony napisem, dzięki któremu znalazcy udało się ustalić kiedy i komu służył znaleziony przez niego medalion.

Symbol wiary i patriotyzmu
Ryngraf to właśnie rodzaj medalionu, zwykle w kształcie tarczy z rysunkiem o tematyce religijnej, a czasem heraldycznej, później z godłem państwowym. Pierwotnie stanowił część zbroi noszonej przez rycerzy pod szyją, już wówczas często ozdabianej motywami religijnymi, zwłaszcza Maryjnymi. Od XVI wieku stopniowo zmniejszany i stosowany samodzielnie, bez reszty zbroi, w XVII wieku przyjął obecną formę ozdoby patriotyczno-religijnej. Na ścianach polskich dworków ryngrafy wieszane były jako patriotyczne dekoracje. Szczególnie często noszone były przez żołnierzy ugrupowań podkreślających swój patriotyzm i przywiązanie do religii katolickiej – m.in. przez konfederatów barskich, powstańców i żołnierzy antykomunistycznego podziemia po II wojnie światowej. Ci ostatni umieszczali ryngrafy na mundurze, pomimo że w powojennej rzeczywistości ich noszenie równało się często karze śmierci bez sądu.

Można powiedzieć, że to był cud
Pan Kazimierz wspólnie z żoną Marią chętnie opowiadają o przypadkowym znalezisku, którego właściwe znaczenie i wartość odkryli dopiero po latach.
- To był 94 lub 95 rok, jesień. Jak jedzie się na Wielki Buczek za Aniołką Drugą po lewej stronie zaczyna się poręba. Tam teraz jest młody las, a kiedyś był, wycięty już, duży las i ukrywali się tam po wojnie partyzanci. To było troszeczkę dalej za domostwem Statkiewiczów. Tam znalazłem ryngraf – mówi K. Woźnica. - Można powiedzieć, że to był cud. Tyle lat po wojnie i to po prostu leżało. Na gwoździu było przybite i tam spadło, ale liście tego nie zasypały przez tyle lat, cały czas tak leżało, o to drzewo tak oparte. Spadło i troszeczkę było widać, całego nie zasypało, tyle lat, deszcze, śnieg… cud. – opowiada znalazca, wskazując na mapie miejsce odnalezienia ryngrafu.
Przyznaje, że na początku nie zdawał sobie sprawy, że znalazł przedmiot o wartości nie tylko religijnej, ale też historycznej. Prawdziwe świadectwo wydarzeń, które przez lata nie miały możliwości zaistnienia w świadomości społecznej, upamiętniające ludzi skazanych przez władze komunistyczne na wiezienie, prześladowania śmierć, a co gorsza na wymazanie z pamięci i świadomości Polaków. - Jak to znalazłem i przyniosłem do domu, ale wagi do tego nie przywiązywałem. Jak dodaje Maria Woźnica: - W pierwszych latach to myśmy sobie nie zdawali sprawy, co to jest, że to jest ten ryngraf. Dopiero potem, kiedy zaczęto na ten temat mówić.

Nabożeństwa przy ryngrafie
O tym, jak ważne znalezisko przechowuje w domu, dowiedział się od mieszkańca Lasek, byłego żołnierza z oddziału Franciszka Olszówki „Otta”. - Później spotkałem starego partyzanta. To był Feliks Nolbert - opowiada pan Kazimierz. - Nie pokazałem mu ryngrafu, tylko się go spytałem, co na nim było napisane, a on „Królowo Korony Polskiej błogosław nam”. Czyli mimo tego, że nie widział, pamiętał. Mówił, że tam w porębie, za Statkiewiczem właśnie, msze w 46 roku odprawiał ksiądz Jasiak. On był proboszczem w Trzcinicy.
W pierwszą niedzielę lutego 1945 roku została odprawiona pierwsza msza św. w kościele parafialnym w Trzcinicy. Odprawił ją ks. Edmund Jasiak z Kępna. Ks. E. Jasiak ukrywał się podczas wojny przed aresztowaniem przez gestapo. W miesiącach styczeń – marzec 1945 roku probostwo był zajęte przez wojska rosyjskie. Ksiądz w tym czasie skorzystał z gościny Tadeusza Kostenckiego, mieszkając w małym pokoiku, aż do opuszczenia probostwa dla pierwszego proboszcza po drugiej wojnie światowej. Sprzęt liturgiczny podczas wojny przechowywała rodzina Konrada Krowiarza. W latach 1945–1946 był proboszczem w parafii w Trzcinicy. - Był tutaj jeden rok, a potem musiał uciekać na Ziemie Zachodnie, już był - jak by to powiedzieć - „spalony” - relacjonuje M. Woźnica, a jej mąż dodaje: - Jego brat był w UB, a ksiądz współpracował z AK-owcami. Mówi się, że proboszcz gościł partyzantów na probostwie i przechowywał dla nich broń, dlatego też musiał uciekać przed funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa na ziemie odzyskane.
W czerwcu 1946 roku ks. E. Jasiak przeniósł się do Walimia koło Wałbrzycha, gdzie był proboszczem, aż do śmierci.

~ Magdalena Bendzńska, Mirosław Łapa

Więcej w nr 9 (1264) 2018 r. „Tygodnika Kępińskiego”.

Komentarze

Pozostało znaków: 1000

Redakcja Tygodnika Kępińskiego nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez Internautów. Wypowiedzi zawierające wulgaryzmy, naruszające normy prawne, obyczajowe lub niezgodne z zasadami współżycia społecznego będą usuwane.

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!